Jak mogła się tak zachować? Nawet nie miała odwagi powiedzieć mi o tym prosto w oczy! – Ze wszystkich sił próbował wzbudzić w sobie złość na dziewczynę. – Dwa dni temu całowaliśmy się i twierdziła, że jest cudownie, a dzisiaj traktuje mnie jak śmiecia? Zaciskał dłonie w pięści, aż bolało.
Kto by pomyślał, że taki twardziel jak bokser Alex Reid (36 l.), okaże się takim mięczakiem. Partner aktorki i modelki Katie Price (33 l.) znanej też jako Jordan, pożalił się ostatnio prasie na stan ich związku. - Ona traktuje mnie jak niechcianego psa. Czuję się jak jedno z tych szczeniąt przynoszonych do domu na Boże Narodzenie i wyrzucanych na ulicę w kilka tygodni później - powiedział Alex o Katie. Patr zteż: Katie Price chce uratować swoje małżeństwo Bokser traci nadzieję na uratowanie trwającego niecały rok małżeństwa. - Ona jest bez serca. Kiedy byłem jej potrzebny, to mnie zawsze miała. Teraz zmieniła zdanie, a to boli... Ale ją kocham i nie chcę się nią dzielić - zarzeka się Reid. I pewnie dlatego nie chce opuścić rezydencji żony w południowej Anglii.
Wygladam na hmm gora 17 lat, nawet zarostu porzadnego nie mam. Nikt mnie nie traktuje poważnie, ciągle mi dowód sprawdzają jak chcę kupić piwo- a jak już pokaże to nie mogą uwierzyć, że jestem pełnoletni. Ludzie po prostu traktują mnie jak małego śmiecia, jadą ze mnie jak z gównem na każdym kroku.
Co jeszcze ta gra jest zdolna pokazać w dziedzinie chamstwa i opluwania graczy? Wbijam sobie elegancko 11/9 w lidze weekendowe i potem dostaję żrącym kwasem po oczach. KAŻDY przeciwnik od tego momentu w składzie ma Mbappe, zasrańca Ben Yeddera zbugowanego, nie raz mieli też Nazario czy Pele. Nie było składu, który od mojego byłby słabszy na papierze zaś co ciekawe. Większość miała tego samego bramkarza tyle, że to teoria. Mój Ter Stegen w tych 10 meczach obronił może łącznie ze 20 strzałów przy czym przeciwni Ter Stegeni ze jakim bilansem skończyłem? 13/17 BO TEN WYTWÓR CHAMSTWA postanowił uznać bramkę po doliczonym czasie ze spalonego w 124 minucie gościa, który oddał 3 celne strzały i wygrał wtedy 3: ta gra na mnie to i ja pluję na nią, chamstwa jest już dość. Nie będę siedział cicho tylko się chętnie podzielę tym co mnie po prostu okrada i robi w konia w biały pozdrawiam całej ekipy odpowiedzialnej za gameplay w FUT.

Miłość jest dla wszystkich. Kobiety z niepełnosprawnościami też marzą o tym, żeby ktoś je pokochał, o posiadaniu rodziny, żeby ktoś zwracał na nie uwagę i widział w nich nie tylko niepełnosprawność – mówi Sylwia Stankiewicz, bohaterka akcji „Pełnosprawni w miłości”. Z badań przeprowadzonych przez fundację Avalon

fot. Adobe Stock, Andriy Petrenko Odkąd związałam się z Sebastianem, nie mogłam znieść myśli, że jakaś baba mogłaby mi go ukraść. Ta wizja mnie prześladowała i zabijała całą moją radość życia. To była obsesja. Czasami Sebastian tłumaczył: – Kochanie, nie masz powodów do zazdrości. Jesteś jedyna. Innym razem się wściekał: – Zrób z tym coś! Nie jestem twoim niewolnikiem! – Przecież ja cię kocham! – tłumaczyłam się z płaczem. – To wszystko z miłości… – Mam gdzieś taką miłość! Powinnaś się leczyć! – krzyczał. Obiecywałam, że się poprawię i już nie będę urządzać mu scen. Jednak dobrze wiedziałam, że jeśli choć raz spojrzy na jakąś inną babkę albo spóźni się do domu 5 minut, znów oszaleję… Nie potrzebuję mieć twardych dowodów Zawsze tak było. Najpierw skurcz żołądka. Tak mnie ściskało w dołku, że prawie mdlałam. Potem zasychało mi w gardle, serce biło gwałtownie, a w głowie trwała gonitwa myśli: „Czyli jednak kogoś ma! Jakaś małpa kradnie mi chłopaka! Nie oddam! Prędzej zabiję oboje, niż pozwolę, żeby byli szczęśliwi!”. Nie muszę mieć żadnych twardych dowodów. Wystarczy, że sobie coś uroję. Jakiś czas temu wdarłam się do lecznicy, gdzie mój narzeczony pracował jako fizykoterapeuta, i wytargałam za włosy dziewczynę, która, jak mi się wydawało, na niego leciała. Ledwo mnie od niej oderwali. Później się okazało, że ta pracująca w recepcji biedaczka była Bogu ducha winna… Dała się przebłagać i nie wniosła żadnej skargi, lecz wiem, że Sebek i tak najadł się wstydu. Po tym zdarzeniu zagroził mi, że jeśli jeszcze raz mnie poniesie – koniec z nami. Tymczasem pewnego wiosennego dnia ta recepcjonistka znów do niego zadzwoniła… Chodziło o zmianę godziny zabiegów, bo jakiś pacjent nie mógł dojechać na czas. Przypadkiem usłyszałam, jak Sebek się z nią umawia i śmieje. – Super – powiedział. – To jeszcze kawę zdążymy wypić! To mi wystarczyło… W jednej chwili ogarnęła mnie niewysłowiona wściekłość, ale udawałam, że wszystko w porządku. – Z kim gadałeś? – zapytałam niewinnym tonem. – Z recepcją – odparł spokojnie. – Marzena prosiła, żebym był o czwartej. Ktoś się spóźni. Sebastian zawsze bierze prysznic i używa wody kolońskiej, kiedy idzie do pracy, lecz tym razem robił to dłużej i staranniej. Tak mi się przynajmniej wydawało. – Mogę dziś wrócić później – zakomunikował mi tuż przed wyjściem. – Mam jeden zabieg ekstra. Nie czekaj z kolacją Patrzyłam przez okno, jak wyjeżdża z parkingu. Przez chwilę miałam wrażenie, że na przednim siedzeniu dla pasażera, tym obok niego, ktoś siedzi. W jednej chwili wyprysnęłam z domu jak z katapulty. W kapciach zbiegłam na dół, ale samochód Sebastiana już znikał za skrzyżowaniem. I wtedy… W głowie zaczął mi się wyświetlać znajomy film: mój Seba i jakaś baba tylko czekają, żeby mnie zdradzić. Spiskują pod moim nosem. Nie dam się! Narzuciłam płaszcz i pojechałam taksówką do lecznicy. Wysiadłam nieco dalej. Zadzwoniłam, chcąc sprawdzić, czy Seba mnie nie okłamuje i rzeczywiście jest w pracy. Udawałam pacjentkę, która chce się umówić na zabieg. Dowiedziałam się, że pracuje do Czyli zgodnie z planem! To niby dlaczego mam „nie czekać z kolacją”?! Już ja mu pokażę! Teraz miałam przed sobą kilka godzin czekania... Najpierw siedziałam w kawiarni i układałam plan zemsty. Później poszłam do marketu i w dziale chemii kupiłam, co trzeba. Stamtąd dotarłam na postój taksówek. Wybrałam ciemny, stary samochód. Ostatnią godzinę spędziłam, obserwując wyjście. – Warto się tak poświęcać? – spytał taksówkarz, któremu powiedziałam, że dużo zapłacę, tylko ma o nic nie pytać. – Nie pana interes! Mam szukać innej taksówki? – burknęłam. Zamknął się, ale wyczułam jego niechęć. Potem zeznawał, że byłam w jakiejś furii i że bardzo źle mi z oczu patrzało. Seba wyszedł punktualnie. Sam. Wsiadł do swojego auta Miałam nadzieję, że pojedzie prosto do domu, ale nie. Skierował się w przeciwną stronę. Stanął przed niedużym domem, prawie na przedmieściu. Chyba go oczekiwano, bo furtka się otworzyła zaraz po tym, jak zadzwonił domofonem. Na progu stała młoda blondynka... Odczekałam pół godziny, specjalnie, żeby ich przyłapać na gorącym uczynku. Zapłaciłam za kurs, wysiadłam z taksówki i podeszłam do furtki. Drżącą dłonią zadzwoniłam, cały czas trzymając drugą rękę w kieszeni. Drzwi otworzyła blondynka. – Pani w jakiej sprawie? – spytała jak gdyby nigdy nic. Miałam ochotę ją udusić. Powiedziałam, że jestem z sanepidu, bo tylko to przyszło mi do głowy. Blondynka wcale się nie zdziwiła. Wpuściła mnie. – Chcę rozmawiać z Sebastianem. Niech pani nie kłamie, że go tu nie ma, bo wiem, że jest! – Po co mam kłamać? – zdziwiła się i zawołała: – Seba! Ktoś do ciebie. Chodź tutaj! Jak ona się do niego zwraca! Od razu widać, co ich łączy… Mój narzeczony wyszedł z pokoju. Był w koszulce na ramiączkach i wyglądał na zmęczonego. Jeśli dotąd miałam wątpliwości, czy mnie zdradza, to właśnie się ich pozbyłam. – Co ty tu robisz? – zdążył jeszcze zapytać, zanim chlusnęłam mu w twarz żrącym płynem, który kupiłam w supermarkecie. „Bezwzględnie chronić oczy i i usta!” – napisane było na opakowaniu. Oblałam Sebka raz, potem drugi, bo się zasłaniał, a ja chciałam mu zrobić krzywdę. To świadczy na moją niekorzyść. Bo nie działałam w afekcie, tylko wszystko zaplanowałam z zimną premedytacją. I doskonale wiedziałam, co robię. Tak właśnie stwierdził potem prokurator. A co ja mogłam mu na to powiedzieć? Że to nie ja byłam, tylko jakaś oszalała z zazdrości wariatka?! Ciągle pytają na przesłuchaniach, czy nie przyszło mi do głowy, że dla Sebastiana może się to skończyć ślepotą, kalectwem. Zgodnie z prawdą odpowiadam, że tak, wiedziałam. Teraz strasznie żałuję, ale wtedy chciałam, żeby go bolało, żeby cierpiał jak ja! Żeby się przekonał, jak to jest być ukaranym za kłamstwo… Potem przeżyłam szok. Choć długo do mnie nie docierało, kiedy mi powiedzieli, że Sebek wcale nie kłamał. To wszystko były moje urojenia... Nigdy nikogo aż tak bardzo nie kochałam Podobno przyjechał wówczas do swojego kumpla, którego syn miesiąc wcześniej okropnie się połamał na nartach i po zdjęciu gipsu potrzebował rehabilitacji. Ten kolega był wtedy w domu, a jego żona otworzyła mi furtkę, bo pomyślała, że kontrola sanepidu ma jakiś związek z pobytem ich syna w szpitalu. Do głowy jej nie przyszło, co chcę zrobić. Była kompletnie zszokowana. Nawet wtedy, gdy Seba już krzyczał i słaniał się z bólu, ona stała jak słup soli. Dopiero jej mąż wypadł z pokoju syna i wezwał pogotowie i policję. Bardzo szybko przyjechali, a ja nie zamierzałam uciekać. Mój adwokat twierdzi, że miałam ograniczoną poczytalność, Tylko czy sąd w to uwierzy? Na sprawę doprowadzą mnie z aresztu. Nie wiem, czy zobaczę Sebę. Podobno nadal jest w kiepskim stanie. Ma wyraźne blizny na twarzy i szyi, a także mocno poparzone ręce. Kto wie, czy będzie mógł wrócić do pracy… Teraz ciągle rozmawiam z więziennymi psychologami. Pytają, co mną kierowało. Czy pamiętam swoje emocje w tamtym momencie? Badali mnie nawet psychiatrzy. A ostatnio przyszedł tutejszy kapelan. Nie jestem wierząca, ale zgodziłam się na jego wizytę, bo było mi wszystko jedno. On też pytał, czy mi lżej po tym, co zrobiłam. I powiedział, że zazdrość to straszna choroba. – Chyba miłość! – odparłam. – Naprawdę myślisz, że kochasz tego biedaka? – spytał. – Kocham. I to bardzo! – zapewniłam go żarliwie. – I z miłości prawie go oślepiłaś i skazałaś na ból? Mówisz, że kochasz, a chciałaś, żeby cierpiał? – spytał cicho. Nie rozumieją mnie. Nigdy nikogo nie kochałam tak jak Sebastiana. Gdyby mnie zostawił, umarłabym chyba. Więc nie mogłam do tego dopuścić. Nie mam przyjaciółek; koleżanki mówią, że jestem skryta i podejrzliwa. Nie lubię gadać o sobie, więc pękałam od złych myśli. Może gdybym się komuś wyżaliła, byłoby mi łatwiej? Z mamą nigdy się nie dogadywałam. Wciąż tylko słyszę, że jestem starą panną, bo wybrzydzam. A mnie po prostu faceci rzucali! Odkąd siedzę w areszcie, mama nawet mnie nie odwiedziła. Pewnie jest wściekła, bo najadła się przeze mnie wstydu. Zawsze się bała, co ludzie powiedzą Chciałabym dostać wysoki wyrok. Bo do czego bym wróciła? I po co mi wolność bez Seby? Skończyłam dwadzieścia siedem lat. Na niczym mi nie zależy. Czytaj także:„Mąż odszedł, a dzieci miały pretensje do mnie. Ale najbardziej zabolało mnie zachowanie koleżanki”„Córka traktuje mnie jak bankomat, a zięć jak śmiecia. Marzę, by się rozwiodła - wolę jej łzy, niż swoje”„Nie podobał mi się wybranek córki, więc uknułam intrygę z jego byłą żoną. Udało mi się rozbić ten związek” Tłumaczenia w kontekście hasła "śmiecia" z polskiego na angielski od Reverso Context: Wsadź ten kawał śmiecia do aresztu. Tłumaczenie Context Korektor Synonimy Koniugacja Koniugacja Documents Słownik Collaborative Dictionary Gramatyka Expressio Reverso Corporate Dzień dobry! W związku z tym, że są z nami nowe osoby (SERDECZNIE WITAM! ), a temat jest ciągle aktualny i mam wiele pytań dot. rozstań z toksykami, odświeżam temat sprzed ponad roku (Aaaa! jak ten czas pędzi!)… Do rzeczy!Dziś temat praktyczny – to w czym wspieram na co dzień czyli rozstanie, a dokładniej rozstanie z toksyczną osobą i jej dalszy wpływ na Twoje życie…Brrrrr…Ci co znają temat z autopsji – już po przeczytaniu powyższego zdania mają podniesione ciśnienie, prawda? Problem jest niestety bardzo częsty… Toksyczny związek – nie taki prosty do rozpoznania Gdy masz toksyka w domu samo zrozumienie tego, że jesteś uwięziona w jego matni trwa często bardzo długo…Następnie skuteczne uwolnienie się od niego i rozpoczęcie życia na własnych warunkach to też często droga przez mękę, bo toksyk jako mistrz manipulacji utrudni Ci ją jak tylko może. Dlaczego?Bo wbrew jego zapewnieniom nie kocha Ciebie, tylko życie z Tobą – swoją ofiarą, a jednocześnie lekarstwem na jego wszelkie frustracje życiowe. Ot taki bezbronny worek do „bicia” (niekoniecznie fizycznego), zniewolony w czterech ścianach i obrazku „szczęśliwej rodzinki”…Ok, udało Ci się uwolnić i wygrywasz nowe życie. Super! Wszystko wygląda inaczej!Masz energię do życia i chce Ci się chcieć. W końcu nikt Cię nie dołuje, nie podcina skrzydeł, nie wbija noża w plecy, nie traktuje jak śmiecia, by następnego dnia uważać Cię za królową świata i tak co 2 dni jak wańka-wstańka… Jak nie macie wspólnych dzieci to powyższy happy end jest na wyciągniecie ręki… ale gdy dzieci jednak są to nie jest tak różowo…Co prawda uwolniłaś się od typa i z nim nie mieszkasz, ale toxic boy nie jest głupi – to najczęściej są cwane strategii i działa na nowo. Tym razem pretekstem do kontaktów i uprzykrzania Ci życia jest pozorna „troska” o dziecko. Zaczynają się niezliczone telefony i smsy z pytaniem o tym co z dzieckiem (oczywiście wcześniej miał je w d…), żądania informowania go za każdym razem o tym gdy jedziesz z nim za miasto, codzienne prośby o zdjęcie dziecka , dobijanie się do drzwi poza terminami kontaktów pod wyimaginowanym powodem, czy zgłoszenia na policję tego, że podobno porwałaś dziecko…Jest tego dużo więcej, ale wspomnę jeszcze o chorej zazdrości – „weryfikacji” i prewencyjnym odstraszaniu Twoich nowych partnerów , często związanym z anonimowym szkalowaniem ich lub Ciebie w internecie lub ich miejscu zamieszkania – oczywiście wszystko w trosce o „dobro dziecka”… Drogie Panie, aby nie było, toksyczność nie ma płci Bardzo dobrze znam przypadek gdy to kobieta, była żona, niepotrafiąca przepracować rozstania, po kilku latach od niego, ciągle żyje życiem byłego męża i regularnie mu je zatruwa. Śledzi jego małe sukcesy i nie mogąc pogodzić się z nimi stara się mu zaszkodzić. Wykorzystuje też przewagę jaką ma jako rodzic wiodący i wdrożyła alienację rodzicielską. Ciągle wzbudza w tym panu poczucie winy, a gdy tylko wg niej coś mu się nie uda to od razu następuję stwierdzenie „a nie mówiłam, przecież zawsze byłeś do niczego”. Wszystko to jest typowe dla toksyka i jest rewanżem, za to, iż ten pan wyszedł z toksycznej relacji, i że ma życie po życiu…A pamiętajcie, że takie wyjście jest jedyną szansą na to, aby ratować własne, ale i dzieci życie, gdyż dorastanie w toksycznej rodzinie zatruwa także ich przyszłe dorosłe życie. Dzieci z takich związków powielają zachowania toksycznego rodzica, o czym ten sobie nie zadaje sprawy bo dla niego ważne są tylko jego interesy. Jak w słowach piosenki Queen „I want it all and I want it now” – nieważne jakie będą tego skutki i jakie jest zdanie tego mechanizm…Wszystkie te zachowania toksyka mają jeden cel – służą temu, aby w dalszym ciągu Cię kontrolować. Niestety toksycy to ludzie, którzy nie rozumieją, że ich wolność kończy się tu gdzie zaczyna się Twoja jesteś wolna i jesteś pełna energii nawet jak masz tysiąc zadań, ale gdy tylko na wyświetlaczu telefonu zobaczysz imię tego typa to od razu odechciewa Ci się wszystkiego…Czy to się kiedyś zmieni? Wszystko zależy od problemu psychicznego danego osobnika, który oczywiście to Tobie zarzuca wszelkie winy i powody, dla których jest między wami – jak to on nazywa „konflikt”. Tak więc samonaprawa rzadko następuje, częściej lekarstwem na Twoje troski jest poznanie przez delikwenta nowej ofiary… Twój zysk, jej strata… niestety tak to działa…Dopóki to nie nastąpi, jedyny sposób na to, aby nie dać się toksykowi to nie grać w grę na jego zasadach i nie dać się mu zawstydzić… nie tańczyć jak on Ci zagra…Ignorować zaczepki, poznać swoje prawa, a gdy dochodzi do ich naruszenia podejmować odpowiednie kroki prawne – też w ramach spraw karnych Bardzo często chłodzi to zapędy takiego osobnika, szczególnie jeśli obawia się, iż jego pracodawca dowie się o ciążących na nim zarzutach…Uffff koniec ——————————————- Co o tym myślicie? Znacie przypadki takich toksycznych postaw? No i czy chcecie wiedzieć jak można prawnie i skutecznie walczyć z takim zatruwającymi zachowaniami, bo jak pisałem da się Napisać o tym posta? No i czy doczytałyście do końca?
Odebrała Krysia. I od tej chwili zmieniło się moje życie. Moja mądra żona nie robiła mi wyrzutów, za to najwyraźniej przypomniała sobie, dlaczego wyszła za mnie za mąż. Znów traktuje mnie jak mężczyznę swojego życia – jestem chyba jedynym kuracjuszem „Magnolii”, który przeżywa drugą młodość w domu, a nie w uzdrowisku.
napisał/a: michson44 2014-02-11 21:21 Witam, mam problem w związku i chciałbym się poradzić. Jestem z moją dziewczyną od ponad 2 lat. Wszystko było świetnie przez pewien czas, dobre pierwsze wrażenie trzeba zrobić - to trwało około rok czasu. Ja mam 23 lata, ona 21. Później zaczęło się piekło: z kolegami wyjść nie mogę, bo awantura, ciągłe oskarżenia o to, że gapię się chamsko na inne, choć nawet nie spojrzę. Gdzie mam patrzeć, jeśli idzie jakaś dziewczyna na przeciwko mnie? Do tyłu? Jestem chory, czy zajęty, jak nie przyjadę to foch. Jestem studentem, niedawno miałem sesję i było źle, że nie przyjeżdżałem. Jak ona się uczyła, to nie mogłem jej przerywać, spotkań zero, bo nauka. Ja już się uczyć nie mogę, muszę przyjechać bo koniec świata. Ona z koleżankami sobie wychodzi, nic sobie z tego nie robi, jeszcze awantury robi jak coś mówię. Niech sobie łazi gdzie chce, tylko żeby do mnie nie miała pretensji że ja chcę iść z kolegami na piwo. Nie przyjeżdża do mnie wcale, cały czas ja często po całym dniu na uczelni mam się do niej fatygować. Obraża wszystkich moich znajomych, nie zna prawie nikogo, a ciągle ma jakieś problemy do wszystkich. Gdzie jej nie zabiorę, to musi wszystko spieprzyć. Na imprezach siedzi ciągle zła, muzyka nie pasuje, jedzenie nie pasuje, ta się głośno śmieje, ten jakiś debil. A weź się jeszcze człowieku odezwij do jakiejś dziewczyny w grupie, nawet zajętej. Przez 3 dni bez kija lepiej nie podchodzić. Niedawno też zaczęła być odrażająca. Ja się dla niej staram dobrze wyglądać, koszula, perfumy i te sprawy, a ona stare powyciągane łachy, w dodatku śmierdzące. Rozumiem, że jak się siedzi w domu, to się nosi stare ciuchy, ale bez przesady. Kompletnie nie dba o siebie. Od niedawna zaczęła mieć problemy gastryczne, wali takie siarczyste bąki, że brakuje tchu. Nie weźmie żadnej tabletki, nie pójdzie do lekarza, bo lekarze to idioci i kretyni wg niej swoją drogą, wali przy jedzeniu. Zwróć uwagę - ona tak ma i foch forever. Siedzi na mnie i robi mi masaż, też pierdzi na mnie i się obraża jak zwrócę jej uwagę, że tak sie nie robi. Włazi mi w pół słowa, nie da dokończyć co mówiłem i też nie widzi w tym problemu. Jak jej ktokolwiek przerwie, to wrzask. O wrzasku mowa: mówię do niej takim piz**watym głosikiem, że aż się tego wstydzę. Jakakolwiek uwaga głośniejsza, to foch że na nią krzyczę, unoszę się, coś mnie ugryzło. Ona zaś drze mordę bez powodu i jakoś nikt nie ma prawa jej cokolwiek zarzucić. Całkiem niedawno jeszcze była taka spóźnialska, że to przechodziło jakiekolwiek pojęcie. Umawiamy się i ona się spóźnia godzinę, półtorej. Gdy zwracałem jej uwagę, to oczywiście wiadomo jaka reakcja. A jak ja się spóźniłem 5 minut - awantura po niebo. Pewnego razu gdy strasznie się o to na nią wkurzyłem, bo czekałem jak idiota godziny w centrum miasta, zostawiłem ją. Wybłagała powrót, przestałą się spóźniać, ale znów zaczyna pokazywać pazurki. Dodam, że nie jestem jedyną osobą, która jest tak cudownie traktowana. Do matki ma takie samo podejście, matka nie może nic, a jej wszystko wolno i się należy w dodatku! Nie wiem jak sobie z tym człowiekiem poradzić, z jednej strony mam jej dość i choć jestem bardzo spokojnym, opanowanym człowiekiem, to czasem mam ochotę wziąć ją za ten łeb i przypier... kilka razy dla zrozumienia, bo słowa nic nie dają, z drugiej strony jednak gdzieś tam w głębi duszy coś do niej czuję. Ostatnio jednak mam już taki problem, że nie mam najmniejszej ochoty na zbliżenia, choć kiedyś czasem się do niej jeszcze dobierałem czy coś. Teraz to po prostu takie nie wiadomo co, w sumie nie wiem czego się spodziewać i co oczekiwać. Chciałem się po prostu wygadać, ale wszelkie rady będą jak najbardziej na miejscu. napisał/a: Valkiria_ 2014-02-11 21:36 michson44, dlaczego jesteś z osobą której nie trawisz, nienawidzisz, której nie znosisz? To w jaki sposób o niej piszesz, to jakich słów używasz na jej temat - wybacz, ale wasz związek koło miłości chyba nawet nie napisal(a):Gdzie jej nie zabiorę, to musi wszystko spieprzyć. michson44 napisal(a):Niedawno też zaczęła być napisal(a): ona stare powyciągane łachy, w dodatku napisal(a):od niedawna zaczęła mieć problemy gastryczne, wali takie siarczyste bąki, że brakuje tchu. michson44 napisal(a):Ona zaś drze mordę bez powodumichson44 napisal(a):zasem mam ochotę wziąć ją za ten łeb i przypier... kilka razy dla zrozumienia Tak sobie myślę, że ja o największym swoim wrogu się nie wypowiadałam ani nawet nie myślałam w taki sposób, to przerażające. Tak na nią jedziesz, a z nią jesteś, nie odejdziesz- wybacz kolego, ale jak to świadczy o Tobie? Jakoś ciężko uwierzyć, że Ty jesteś dla niej super partnerem. Może ona po prostu jest dla ciebie taka jaki ty jesteś dla niej. Uczepię się ponownie jeszcze tego:michson44 napisal(a):Siedzi na mnie i robi mi masaż, też pierdzi na mnie i się obraża jak zwrócę jej uwagę, że tak sie nie robi. Twoja partnerka robi Ci masaż. Wiesz, że nie każda kobieta robi masaż swojemu mężczyźnie..? Ty z niczego nie wyciągasz pozytywów, ty nie jesteś jej wdzięczny zupełnie za nic... Kurde szczerze żal mi tej dziewczyny... My z mężem jak nas napadnie, to robimy sobie zawody w pierdzeniu i bekaniu Może jesteśmy nienormalni i tak się nie robi Who cares. Tak samo jak nie powinno się robić tak, że ja rano korzystam sobie w najlepsze z toalety a mąż się myje... no zło i szatan. Co ze mnie za żona. OOOOHYYYYDA. Jak świat normalny wygląda tak jak opisał pan autor, to ja się bardzo cieszę, że jestem porąbana jak córka drwala i, że znalazłam sobie partnera do tego, by szedł ze mną przez życie, który jest tak samo porąbany jak ja... I jak pierdnę w windzie to mąż się śmieje, że jestem Adolfik bo robię mu komorę gazową. A nie napierdziela na mnie na forum jak na szmate... [ Dodano: 2014-02-11, 21:40 ] Aha i słowem kończącym, odnosząc się do tematu "dziewczyna z chorą manią wyższości" => zastanów się czy aby na pewno ONA ma tą manię... napisał/a: michson44 2014-02-11 21:55 Widzę że znalazła się bratnia dusza mojej partnerki. Po treści postu widzę, że też nie znosisz sprzeciwu jeśli chodzi o upominanie za chamstwo. Że każe być sobie wdzięczna po wsze czasy gdy się uśmiechnie. Nie mam nic do tego, że ktoś chce sobie puścić bąka, czy do wspólnego korzystania z toalety. Na tym etapie związku, po dwóch latach to żaden problem i też tak robimy. Lecz kiedy wie że mnie denerwuje pierdzenie na mnie, bądź wtedy gdy jem i czuję wiadomo co, a jeszcze nie mogę zwrócić uwagi bo będzie krzyczeć to się we mnie gotuje. Druga rzecz, jeśli lubi gdy się dobrze ubiorę, gdy wyglądam ładnie, to chciałbym żeby i ona wyglądała tak samo. Niestety nie jest to miłe gdy moja dziewczyna wita mnie w bluzie, którą nosi po domu od dwóch tygodni i która już zwyczajnie wali. Mam być wdzięczny za to, że traktuje mnie jak śmiecia? A co ma powiedzieć jej matka, która po pracy woli iść do koleżanki na cały dzień niż siedzieć z nią, bo zaraz będzie pretensja o to, że ta jej zwróciła uwagę za niepozmywane od 2 dni naczynia? Jeśli masz tak samo na bani i znalazłaś kogoś kto to akceptuje to się ciesz. Ja nie mam zamiaru być tak traktowany. napisał/a: Valkiria_ 2014-02-11 22:12 michson44 napisal(a):Jeśli masz tak samo na bani i znalazłaś kogoś kto to akceptuje to się ciesz. Wiesz, gdzieś w takiej jednej książce pisze o źdźble w cudzym oku ale o ślepocie na belkę we własnym. Troszkę pokory, bo może warto by było sobie wziąć do serca parę wersów. Nie masz zamiaru być tak traktowany, to nie poniżaj dziewczyny w sieci (bohatersko, nie ma co), tylko miej na tyle kochones, żeby ją zostawić. Niech dziewczyna ma szansę znaleźć sobie kogoś, kto będzie ją kochał w śmierdzącej bluzie i w oparach pierdów. Wystarczyły twoje dwa posty, żebym miała jasny i klarowny obraz twojej osoby. Będziesz narzekał na partnerkę, ale dopóki nie znajdziesz sobie opcji zapasowej, to jej nie zostawisz, bo samotność jest przecież taka okropna. Ty sam siebie traktujesz jak śmiecia. Nie ona. napisał/a: Horatio_Nelson 2014-02-11 23:49 michson44 - Widzisz jakies pozytywy w swojej dziewczynie? Jesli nie, to po jakiego grzyba z nia jesteś? Chyba, że jest tak jak napisała Valkiria - wolisz być z taką niż z żadną. napisał/a: plainofwhite 2014-02-12 08:02 Valkiria ma rację. Jak można tak mówić o kimś, kogo powinno się kochać. Popatrz na innych, którzy się tu wypowiadają. Jest mnóstwo rozżalonych facetów, którzy tak strasznie kochają swoje kobiety, a one ich źle traktują, ale nigdy tak o nich nie piszą. Z uśmiechem przytaczają określenia jakimi je raczyli, chociaż siedzą i wypłakują się na forum bo one zadały im ogromny ból. A tu co? Nie muszę przytaczać cytatów, bo Valkiria już wszystko wyłowiła. I możesz sobie mówić, że jestem kolejną bratnią duszą Twojej partnerki, ale też miłości tu nie widzę... Gdybyś potrzebował normalnie porady w takiej sytuacji i było widać, że kochasz swoją dziewczynę - napisałabym, że powinieneś z nią o tym wszystkim porozmawiać. Ale w tej sytuacji, kiedy mówisz, że jest dla Ciebie odrażająca, napiszę - może lepiej się rozstać niż tak się męczyć. napisał/a: Rooda666 2014-02-12 08:52 michson44 napisal(a):Mam być wdzięczny za to, że traktuje mnie jak śmiecia? zastanawiam się, kto tu kogo traktuje jak śmiecia... michson44 napisal(a):Ja nie mam zamiaru być tak traktowany. no to się z nią rozstań, w czym problem? Przecież to najbardziej logiczne rozwiązanie sytuacji. Uwolnisz się od niej i będziesz mógł wreszcie odetchnąć świeżym powietrzem. napisał/a: KokosowaNutka 2014-02-12 09:14 Ja z kolei mam calkiem inne zdanie i zachowanie jego dziewczyny w ogole mi sie nie podoba-zupelny brak szacunku wobec partnera. Wielkie wymagania, awantury o byle co a od siebie nie da nic. Jesli rzeczywiscie jest tak jak autor opisuje to ja mu wspolczuje. Co do wspolnego bekania i pierdzenia to wszystko ok dopoki oboje maja z tego radoche i nikomu to nie przeszkadza. Valkiria jakby Ci maz powiedzial po pierwszym pierdzie, ze mu sie to nie podoba to pierdzialabys mu dalej? I to tyczy sie takze innych rzeczy. Jesli komus sie cos nie podoba to sie o tym rozmawia i szuka kompromisu a nie robi dalej na zlosc. michson44, mysle, ze wy po prostu do siebie nie pasujecie. Faza wyjadania sobie z dziobkow i rozowych okularow sie skonczyla, wyszlo to jaki kto w rzeczywistosci jest. Mysle, ze jesli az tyle rzeczy nie pasuje Ci w Twojej dziewczynie a ona nie ma ochoty z Toba wspolpracowac to nie ma sensu dalej tego ciagnac. Poza tym zastanawiajace jest to jak traktuje swoja mame. Pewnie ta jej cale zycie pozwalala na wszystko i tak corke wychowala. napisał/a: joanna11 2014-02-12 11:13 KokosowaNutka napisal(a):Ja z kolei mam calkiem inne zdanie no i ja rowniez mysle jak kolezanka jakos nikt nie zacytowal zachowania twojej wspanialej kobiety, do tej wspanialosci duzo jej brakuje autorze napiales michson44 napisal(a):gdzieś tam w głębi duszy coś do niej czuję. cos ? jesli to nie jest milosc to odejdz napisał/a: errr 2014-02-12 14:04 ja myślę jak KokosowaNutka i joanna1. Trzepnęłabym najpierw łbem o ścianę a później drzwiami po pierwszych paru fochach. Szanuj się michson44. napisał/a: pablo3z 2014-02-12 15:14 Dziewczyny broniące szlachetnej czci tej opisywanej niewiasty. Facet po prostu ma dość ;) Ja słyszałem takie określenia niejednokrotnie na temat dziewczyn i gdyby mi taka tak robiła, to też miałbym ochotę na trzaśnięcie jej łbem o ścianę. Chłopie, nie męcz się, rzuć to coś z czym jesteś i znajdź jakąś normalną. Bo miłym można być, kulturalnym można być, ale to musi się odbywać w obie strony. Ona nie ma do Ciebie szacunku ale wymaga go od Ciebie. Nie masz jak jej skrytykować bo totalny foch (nie cierpie takich ludzi). Jeszcze totalna kontrola nad Twoim życiem + masa rzeczy które się jej "należą".Rzuć to i idź dalej. Nie naprawisz jej. napisał/a: bro1 2014-02-12 15:59 Olej pannę.
,,Mój mąż jest jak dziecko”, ,,muszę opiekować się mężem jak swoim synem” … oj jak ja to często słyszę na sesjach… A czy naprawdę musisz Kobieto? Takie zaburzenie ról zdarza się np. w przypadku kiedy: Nie ma zdrowej wymiany na etapie ,,dawania i brania”. Kobieta daje za dużo, mąż bierze, dając mniej lub w ogóle.
Podałeś zbyt mało wiadomości. Na czym polega to upokarzające traktowanie. Może przesadzasz/ Moja matka opowiadała mi, ze na początku małżeństwa, a było to ok. 60 lat temu, kiedy role kobiety i mężczyzny były zupełnie inne niż teraz, próbowała nakłonić mojego ojca, żeby pomagał jej w domu. Próby te spełzły na niczym, kiedy do domu rodziców przyszła moja babcia, a teściowa mamy i zobaczyła, ze mój ojciec obiera ziemniaki. Być może problem tkwi w podziale obowiązków domowych. Ale nie postawię diagnozy, jeśli nie będę znała szczegółów. . 186 61 346 143 17 321 41 262

żona traktuje mnie jak śmiecia